Archiwum 09 sierpnia 2010


sie 09 2010 popieprzony kraj...
Komentarze: 3

Wstyd mi... wstyd, że tu mieszkam. I co z tego, że prezydent się zmienił, skoro nadal nie mogę się uwolnić od tej karłowatości?! Wszędzie na mnie czyha. Aż się boję lodówkę otworzyć, bo może ktoś mi wyskoczy i wykrzyczy mi w twarz, że źle wybrałam prezydenta, że przysięga nie ważna, że prezydentura jest efektem katastrofy... ech... Prezes wyciagnął z kontekstu zdanie prezydenta sprzed jakiegoś czasu. Coś takiego:"Niech raz prezydent poleci to się może to wszystko skończy". No i teraz człowiek coś takiego usłyszy i już spiskowa teoria dziejów żyje w wyobraźni. A B.Komorowski powiedział tak w kontekście rozmów o ambasadorach, których to ówczesny prezydent nie chciał powołać. I niechby raz poleciał do tych krajów, zobaczył jak to fajnie jak nikt nie przygotuje tej wizyty i wtedy to sie skończy, bo się okaże, że jednak ambasador potrzebny czasem jest... niby nic... ale panie spod krzyża na pewno do wytłumaczenia zdania wyrwanego z kontekstu nie dotrą i święcie będą wierzyć, że to ON przygotował to wszystko i ON zgotował Lechowi taki los...

Melisę trzeba zaczać pić... myślałam, że po porażce Pan Prezes schowa się gdzieś do mysiej dziury i wreszcie będzie miał czas na przeżycie żałoby po bliskich. Nic z tego! O naiwności!

Boję się jesieni. Boję się wyborów samorządowych, bo wiem co mnie czeka... jeśli zmieni się ekipa rządząca, bo znów trzeba będzie przechodzić przez wszystkie gówniane formalne spotkania, kurtuazyjne rozmowy o dupie Maryni... nie wiem czy to zniosę. Nie zapisywałam się na takie spektakle wybierając zawód. Od takich szopek chciałam być jak najdalej, a jednak mnie dopadło.