smutno i refleksyjnie
Komentarze: 0
Przy okazji śmierci jednego z członków rodziny koleżanki po raz kolejny połakałam sie na samą myśl o możliwości utraty najbliższych. I dziwnie to wyglądało, bo siedząc przy trumnie człowieka, którego widziałam pierwszy raz w życiu (w trumnie właśnie, w kaplicy pogrzebowej) łzy leciały mi po policzkach. Tak mam... bo jak tak siedzę i myślę, to mi zaraz przychodzą do głowy różne dziwne obrazy i mozliwości. A gdyby tak to moja mama, albo córka, albo mąż... wiem dziś na 100% że nie jestem i nigdy nie będę na takie rozstanie gotowa i że bez wspomagaczy uspakajaczy nie dam sobie z czymś takim rady. Bo to jedyne co jest nieuchronne, niezmienne i nieodwołalne. Nie da się w żaden sposób tego już zmienić. Wstrząsnął mną na kilka dni ostatnio wypadek rodziny z mojej okolicy. Zginął ojciec i 2-letnia córeczka. Matka i 6-letni syn przeżyli. Jak dalej żyć, bo takiej traumie? Obawiam się, że nie wyszłabym "cało psychicznie" po czymś takim...
A już abstrahując od smutasów... jest jedna jaskółeczka, wiadomość tchnąca optymizmem. Prawnik z Gliwic pozywa Kancelarię Prezydenta za to, że nie usuneli krzyża. Pewnie sprawa przegrana jest już na wstępie ze względu na, jak to ładnie ujmują konstytucjonaliśc, niejasności przepisów prawa konstytucyjnego czy jak to tam zwą, ALE... faktem jest, że są jednak w tym dziwnym kraju normalnie myślący ludzie, zdrowi psychicznie i pragnący uwolnienia od oszołomów i fanatyków.
Dodaj komentarz