Archiwum 18 listopada 2010


lis 18 2010 jesienne smuteczki i smutasy
Komentarze: 3

Nie wiem dlaczego z roku na rok coraz gorzej mi przechodzić przez te ohydne miesiące "niewiadomojakie". Listopadowe przedłużające się wieczory i popołudnia dobijają. Po powrocie z pracy mam ochotę tylko zakopać się w mysiej dziurze lub zniknąć tak skutecznie, żeby nikt mnie nie widział i nic ode mnie nie chciał. Rodzina cierpi na tym ostatnio okrutnie. A ja nie potrafię się zmobilizować.

Polityka daje w kość bardziej niż kiedykolwiek. Wybory samorządowe tuż tuż. Jeśli gdzieś w zakamarku mojego umysłu tliła się jeszcze iskierka nadziei, że są porządni, bezinteresowni społecznicy jeszcze na tym świecie, to właśnie teraz jedna wielka banda kandydatów mi tę iskierkę zdmuchnęła brutalnie. Krew mnie zalewa jak na to patrzę, słucham programów... pójdę pewnie w niedzielę oddać swój głos, bo potem nie będę miała prawa narzekać, jeśli nie wzięłabym udziału w głosowaniu, ale... mój wybór będzie raczej podyktowany innymi niż programy wyborcze pobudkami. Zastanawiam się komu dać możliwość dorobienia do pensji. Komu bardziej się przyda... zaczynam myśleć tylko takimi kategoriami. Smutne? Być może, ale nie będę sama siebie oszukiwać, że ktokolwiek cokolwiek zmieni. Nie tu, nie teraz, nie z tymi ludźmi. Dzięki Ci Boże, że powstrzymałeś mnie przed uczestnictwem w tym cyrku!